– Otwiera się coraz więcej sklepów, otwiera lady mięsne, kombinuje, jak otworzyć w niedzielę niehandlową, teraz całodobowo, ale zapomina o tym, że aby wszystko działało, trzeba mieć odpowiednią obsadę. A oni dokładają coraz więcej obowiązków, ale nie zatrudniają dodatkowego personelu. Wszystko spada na tych, którzy już pracują. A potem szefowie chwalą się tym, jak zwiększają co roku obroty. Tylko jakim kosztem? – narzeka w „Gazecie Wyborczej” jeden z pracowników Biedronki.
Wakacyjna akcja Biedronki
Sieć zmieniła godziny pracy w wielu swoich sklepów, choć oficjalnie informowała, że dotyczy to jedynie placówek w miejscach atrakcyjnych turystycznie.
To akcja wakacyjna, która – jak podało Jeronimo Martens – objęła ponad 250 sklepów. Chodzi o placówki na Pomorzu, w górach i na Mazurach. Ten tryb wakacyjny to m.in. wydłużenie godzin otwarcia placówek.
„Najwięcej sklepów wakacyjnych Biedronka uruchomiła w województwie zachodniopomorskim – 37. Część placówek na północy Polski będzie otwarta 24 godziny na dobę, m.in. w Ustce, Mielnie, Łebie, Dziwnowie, Kołobrzegu, Władysławowie, Stegnie, Przejazdowie, Nowym Dworze Gdańskim i w Jastarni” – czytamy w komunikacie.
Skargi pracowników, odpowiedź przełożonych
Teraz na jaw wychodzi, że sklepy są czynne dłużej nie tylko w górach czy nad morzem. GW podaje, że np. aż 51 łódzkich placówek jest otwartych nie do 23, a do godz. 1 w nocy. To z kolei oznacza więcej pracy dla zatrudnionych w sklepach i nocne kłopoty z powrotami do domów.
– Jeśli chodzi o sklepy funkcjonujące w wydłużonych godzinach otwarć, podkreślamy, że w naszej firmie stosujemy zrównoważony system czasu pracy – zapewnia Michał Wrzeszcz, starszy menedżer sprzedaży w sieci Biedronka.
I dodaje, że za pracę w godzinach nocnych pracownicy otrzymują 20-procentowy dodatek.
Napisz komentarz
Komentarze