1 września wypada w niedzielę, dlatego uczniowie po wakacjach wrócą do szkoły w poniedziałek 2 września. A przynajmniej powinni wrócić. Tak wynika z oficjalnego kalendarza MEN.
Okazuje się jednak, że ten termin może być zagrożony. Dlaczego?
Będzie strajk jak 5 lat temu?
Co jakiś czas związkowcy mówią głośno o strajku nauczycieli, ale na szczęście takie zapowiedzi na razie się nie spełniają. Do dużego protestu ostatni raz doszło w kwietniu 2019 roku. Wtedy wielu pedagogów poszło na zwolnienia chorobowe lub urlopy. Obsada w szkołach czy przedszkolach była okrojona, a do pracy ściągano emerytów. Tak było przez około 20 dni.
Teraz znowu mówi się o strajku. Jeżeli wśród nauczycieli dojrzeje ten pomysł i urządzą oni podobną albo szerszą niż w 2019 r. akcję, to 2 wrześnie nie będzie miał kto prowadzić lekcji.
– Wszystko zależy od tego, jakie stanowisko przyjmie MEN wobec zgłaszanych przez nas uwag. Bo jeżeli okaże się, że na żadne proponowane przez nas zmiany nie będzie zgody, to powstaje pytanie, jaki jest sens prowadzenia tych rozmów. Rząd będzie musiał się liczyć z konsekwencjami – Portal Samorządowy cytuje Sławomira Wittkowicza, przewodniczącego Wolnego Związku Zawodowego Forum Oświata.
Wkrótce rozmowy w MEN, a potem decyzja
Rozmowy na linii związkowcy – Ministerstwo Edukacji Narodowej mają się odbyć 22 sierpnia. Wśród postulatów są m.in. 20-procentowa podwyżka płac w 2025 r., zmiana zasad emerytalnych dla nauczycieli, dodatek za trudne warunki pracy.
– Jeśli się okaże, że to jest gra na zmęczenie przeciwnika, to będziemy się zastanawiać nad kolejnym ruchem. To, w jakiej formie, zdecyduje Rada Sekcji – zapowiada kolei Waldemar Jakubowski, szef Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.
Związek Nauczycielstwa Polskiego nie planuje żadnego protestu. W tej kwestii zarząd zdecyduje po rozmowach z MEN.
Napisz komentarz
Komentarze