Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
wtorek, 3 grudnia 2024 18:52
Reklama

Dał przykład, jak nie płacić kary za parkowanie przed Lidlem. Można wziąć przykład?

Emil Rau wykpił się z zapłacenia mandatu za parkowanie przed sklepem. Takie kary to coraz powszechniejsza praktyka.
Dał przykład, jak nie płacić kary za parkowanie przed Lidlem. Można wziąć przykład?
Emil Rau

Autor: Screen YouTube

Emil Rau to znany z telewizji „pogromca fotoradarów”. Sławę zyskał jako człowiek, który skutecznie walczył z nadużyciami podczas karania kierowców. Teraz zajmuje się podobnymi kwestiami, ale nie chodzi już tylko o przekroczenia prędkości.

Lidl i inne sklepy

Tym razem chodzi o parkowanie przed sklepem. W Polsce wiele z nich (np. sieć Lidl, ale nie tyko) stawia na swoim terenie parkomaty. Kierowca – klient musi wziąć bilet, który uprawnia np. do 2 godzin parkowania za darmo. Za brak biletu lub jakiś inny błąd grozi kara. Przynajmniej 100 złotych. Często jest to więcej. 

Takimi systemami nie zarządzają same sklepy, ale wyspecjalizowane firmy, które zarabiają na opłatach dodatkowych. I właśnie taką karę miał zapłacić Emil Rau.

Bilet i kara

Mężczyzna zostawił auto na parkingu zarządzanym przez firmę Apcoa. 

„Wracając do samochodu znalazł za wycieraczką wezwanie do uregulowania kary w wysokości 150 zł. Na wydruku jako powód wystawienia kary wskazano „brak zarejestrowanego postoju na parkingu”. Kierowca nie zgodził się jednak z taką interpretacją i w ramach reklamacji wysłał na wskazany adres zdjęcie pobranego wcześniej – umieszczonego za szybą pojazdu” – opisuje sytuację Interia.

Emil Rau zażądał unieważnienia nałożonej kary. Tłumaczył, że bilet kupił i był on umieszczony w widocznym miejscu. To jednak firmy nie przekonało. Stała twardo na swoim stanowisku. Argumentowała, że „numer wprowadzony na bilecie nie jest zgodny z numerem rejestracyjnym zaparkowanego pojazdu". A to jeden z warunków regulaminu parkingu.

Sprawa wydawała się przegrana. Na pewno? 

Emil Rau się nie poddał. Mężczyzna nadal korespondował z firmą i chciał np. poznać podstawę prawną, na jakiej operator chce podawania numeru rejestracyjnego. Nie to jednak było najmocniejszym uderzeniem.

1000 zł kary

„Przy okazji informuję, że zgodnie z moim regulaminem napisanym na dachu pojazdu za dotykanie wycieraczki przedniej opłata wynosi 1000 zł – dodał mężczyzna w piśmie do firmy.

Efekt? Apcoa uznała, że sprawa została zakończona, a opłata umorzona.

„Nie sposób więc ocenić, kto ostatecznie wyszedłby obronną ręką z sądowej batalii. Istnieje więc spore ryzyko, że osoba, która nie może liczyć na taką rozpoznawalność, musiałaby nie tylko uregulować naliczoną karę, ale też pokryć koszty sądowe” – ostrzega portal, dając do zrozumienia, że być może ktoś w Apcoa zorientował się, z kim ma do czynienia.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

FACEBOOK
Reklama
NAPISZ DO NAS

Zapraszamy do kontaktu!

Reklama