Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
niedziela, 22 grudnia 2024 11:16
Reklama

Nie widzieli „Zielonej granicy”, a wydają kategoryczne osądy

Politycy PiS krytykują najnowszy film Agnieszki Holland choć nie miało okazji obejrzeć produkcji. W "Zielonej granicy" jest powiedziane wprost, że uchodźcy są wykorzystane przez reżim Łukaszenki i podstępem wypędzone na polsko-białoruską granicę. Krytycy próbują się doszukać... no właśnie czego?

Autor: materiały prasowe

Po raz pierwszy film został pokazany 5 września, ale mało kto miał okazję go zobaczyć. Oficjalnie polska premiera „Zielonej granicy” Agnieszki Holland z udziałem m.in. reżyserki i aktorów odbyła się w środę 20 września. Premiera kinowa w piątek 22 września. 

W filmie przeplatają się tu trzy perspektywy: migrantów, aktywistów niosących pomoc w przygranicznym lesie oraz strażników granicznych.

O czym opowiada „Zielona granica”?

Po przeprowadzce na Podlasie psycholożka Julia (Maja Ostaszewska) staje się mimowolnym świadkiem i uczestnikiem dramatycznych wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej. Świadoma ryzyka i konsekwencji prawnych, przyłącza się do grupy aktywistów pomagających uchodźcom, którzy koczują w lasach w strefie objętej stanem wyjątkowym. 

W tym samym czasie uciekająca przed wojną domową syryjska rodzina i towarzysząca jej nauczycielka z Afganistanu, nie wiedząc, że są narzędziem politycznego oszustwa białoruskich władz, próbują przedostać się do granic Unii Europejskiej. W Polsce los zetknie ich z Julią i młodym pogranicznikiem Janem (Tomasz Włosok). Rozgrywające się wokół wydarzenia zmuszą ich wszystkich do postawienia sobie na nowo pytania: czym jest człowieczeństwo? 

Tyle opis dystrybutora. I zaproszenie do kin, żeby poznać nowy film wybitnej reżyserki.

Atak na Holland

Agnieszka Holland, znana i uznana reżyserka, nie ukrywa, że jest przeciwniczką obecnej władzy w Polsce. Nie raz krytykowała działania PiS, a najmocniej chyba z powodu sytuacji na wschodniej granicy. Holland sprzeciwiała się niewpuszczaniu do Polski imigrantów przedzierających się do nas przez bagna i lasy. I taki właśnie wydźwięk ma jej najnowszy film.

Recenzujący film politycy PiS przyznają, że go nie widzieli. Tłumaczą, że po rzuceniu okiem na zwiastun już wyrobili sobie zdanie i nie mają zamiaru go oglądać. Nie przeszkadza im to jednak w atakowaniu i filmu, i Holland. Najmocniej chyba uderzył Przemysław Czarnek.

 

 

„Kiedyś Jerzy Waldorff o nikczemnikach, zwykłych zbirach, którzy niszczyli zabytki polskie, powiedział: „Ja tym ludziom odmawiam prawa nazywania się Polakami”. Pani Holland, my Polacy dziś mówimy Pani i Pani politycznym pomagierom: za szkalowanie polskich służb, polskiego wojska, plucie na Państwo Polskie: NIE MACIE PRAWA NAZYWAĆ SIĘ POLAKAMI!” – napisał na platformie X (Twitter).

Podobne słowa z prawej strony można mnożyć. Ale są też takie opinie jak prawicowego publicysty Tomasza Terlikowskiego. 

Terlikowski: „Zielona granica” nie jest atakiem na Polaków

„Widziałem i zachęcam, żeby każdy zobaczył. To dobre kino, z niejednoznacznym ocenami, przywracające godność uchodźczyniom i uchodźcom i ostro stawiające pytanie o kwestie odpowiedzialności politycznej, wbrew pozorom nie tylko partii władzy” – zaskakuje już nie pierwszy raz Terlikowski.

I wcale nie uważa , żeby „Zielona granica” była atakiem na Polaków. Bo w tym filmie Polacy są różni – zarówno dobrzy, jak i źli.

„Obrywa się Unii Europejskiej (tak, tak) za brak polityki migracyjnej, za zgodę na to, by ludzie ginęli na morzu. Jeśli ktoś jest jednoznacznie zły, to białoruskie władze, bo – wbrew temu, co opowiada partia władzy – w filmie jasno wybrzmiewa, że akcja na granicy jest elementem wojny hybrydowej, i że ludzie zostali oszukani. Tyle że to nie odbiera im godności” – podkreśla Terlikowski.

Czemu boją się filmu?

Broniący filmu Holland przypominają, że to także reżyserka „Zabić księdza” z 1988 roku (na podstawie życia i śmierci księdza Jerzego Popiełuszki), a wówczas komuniści o reżyserce mówili w podobnym tonie, jak dziś PiS.

Terlikowski uważa, że politycy PiS nowego filmu się boją. Do tej pory wielu Polaków nie czuło żadnego związku z imigrantami chcącymi się dostać do Polski. Byli to ludzie anonimowi. Nikt dobrze nie znał ich historii. Tymczasem film Holland może to zmienić.

„Widzimy ich emocje, widzimy, jak dowiadują się, że zostali oszukani, widzimy ich cierpienie i ból, płaczemy razem z nimi. Po tym filmie nie da się o nich myśleć bezosobowo jako o „broni w wojnie hybrydowej”. To będą ludzie z konkretnymi twarzami. I tego chyba najbardziej boją się ci, którzy uznali, że łatwiej jest walczyć z ludźmi bez twarzy, z anonimowymi przemocowcami z filmików, niż z ludźmi, którzy mają swoją historię” – ocenia publicysta.

I tego właśnie może bać się PiS: przywrócenia uchodźcom człowieczeństwo. 

MSWiA przygotowało odczarowujący film spot 

Te PiS-owskie obawy mają niestety kształt konkretnych decyzji. 

– Jako kierownictwo MSWiA zdecydowaliśmy, że w kinach studyjnych w całej Polsce ten obrzydliwy paszkwil będzie poprzedzony specjalnie przygotowanym spotem, który te elementy, których zabrakło w tym filmie, pokazuje  mówił – jak cytuje Wp.pl – wiceminister Błażej Poboży podczas konferencji prasowej. 

I dodał, że: – Film pokazuje w sposób skrajnie niesprawiedliwy, nieuprawniony, krzywdzący funkcjonariuszy Straży Granicznej całą formacją, jaką jest Straż Graniczna. 

Przyznał jednocześnie, że filmu nie oglądał.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

SG 21.09.2023 22:00
Straż graniczna łaskę robi? Pieniędzy za robotę nie bierzecie? Poświęcenie? O czym mowa? Poświęcenie to jest wtedy kiedy przechodzeń ratuje dziecko z pożaru, kiedy anonimowy ludź rzuca się do wody ratując tonącego. Wy jesteście w robocie!!!

Gdan 21.09.2023 21:56
Wszystkie te sytuacje na granicy rozgrywały się na rozkaz z góry i to PiS ponosi za to odpowiedzialność. PiS traktuje mundurowych jak niewolników, których używa przeciwko wszystkim swoim wyimaginowanym wrogom. Murem za polskim mundurem brzmi z ich ust szczególnie fałszywie.

FACEBOOK
Reklama
NAPISZ DO NAS

Zapraszamy do kontaktu!

Reklama