W lokalach wyborczych zameldujemy się 15 października. Tego dnia wybierzemy posłów i senatorów. Ile podatnicy zapłacą za ich przygotowanie i obsługę głosowania? O takie wyliczenia pokusił się „Fakt”.
Komisje wyborcze
Jak podało Krajowe Biuro Wyborcze, na tegoroczne wybory trzeba utworzyć około 31 tys. komisji, czyli około 4 tys. więcej niż 4 lata temu. Wtedy pracowało w nich ok. 230 tys. członków. W tym roku zatrudnienie trzeba zwiększyć do przynajmniej 260 tys. osób.
Cztery lata temu przewodniczący komisji dostali za pracę 500 zł, ich zastępcy – 400, a szeregowi członkowie – 350 zł. W tym roku dostaną odpowiednio: 800, 700 i 600 zł. W sumie ich wynagrodzenie będzie kosztowało podatników 140 mln zł.
Co więcej, na diety mogą też liczyć mężowie zaufania. Każdy z nich dostanie 240 zł. Przy założeniu, że będzie ich około 100 tys., będą nas kosztowali 24 mln zł.
A zatem łącznie szacowany koszt komisji wyborczych i mężów zaufania wyniesie co najmniej 164 mln zł.
Karty do głosowania
Jak szacuje „Fakt” przygotowanie kart wyborczych będzie kosztowało najmniej 100 mln zł. Skąd ta cyfra?
Otóż karty wyborcze przed wyborami prezydenckimi, które ostatecznie i tak się nie odbyły, kosztowały ok. 70 mln zł. Teraz musimy do tego doliczyć spowodowany inflacją wzrost cen papieru, druku i dystrybucji o ok. 30 proc.
Łączny koszt
Zgodnie z rozporządzeniem ministra finansów w przypadku wyborów do Sejmu limit wydatków na kampanię wynosi 1 zł 10 gr na wyborcę ujętego w rejestrze. W przypadku wyborów do Senatu – 24 gr. Na tej podstawie Businessinsider.pl oszacował, że wydatki kampanijne pochłoną 102 mln zł.
Po zsumowaniu wszystkich wydatków otrzymamy koszt tegorocznych wyborów – ponad 365 mln zł. Będą to najdroższe wybory po 1989 r. Co więcej – jest to tylko szacunek. A to oznacza, że koszty mogą być znacznie wyższe.
Napisz komentarz
Komentarze