Podczas odbywającej się w Warszawie w dniach 20-21 kwietnia międzynarodowej konferencji klimatycznej TOGETAIR przedsiębiorcy, eksperci i urzędnicy dyskutowali o tym, od czego będzie zależała cena, jaką trzeba będzie zapłacić za śmieci. Ekonomista Marek Lechowicz, rozpoczynając dyskusję, zwrócił uwagę, że szukając odpowiedzi na to pytanie, nie powinniśmy rozważać jedynie kosztów, ale również szanse, jakie stawia przed nami wprowadzanie Gospodarki Obiegu Zamkniętego (GOZ), bo odpady to cenny surowiec. Przypomniał, że Unia Europejska zaproponowała szereg rozwiązań legislacyjnych, które mają zmobilizować kraje członkowskie do przestawienia się na gospodarkę o obiegu zamkniętym.
Według Krzysztofa Baczyńskiego, prezesa Związku Pracodawców Przemysłu Opakowań i Produktów w Opakowaniach EKO-PAK, ta wielka ofensywa legislacyjna Unii Europejskiej to ogromna rewolucja odpadowa zaplanowana na lata. Nakłada na kraje unijne wiele obowiązków, jak choćby wprowadzenia systemu kaucyjnego, na którym od długiego czasu pracuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
„Legislacja w innych obszarach również jest problemem, bo wydaje się, że nie mamy jednej wizji gospodarowania odpadami, którą należy konsekwentnie realizować. Ulegamy modom albo zmieniamy prawo w reakcji na coś, jak np. liczne podpalenia wysypisk śmieci, z którymi borykaliśmy kilka lat temu. Tamta nowelizacja utrudniła i znacząco podniosła koszty działania uczciwych firm z branży odpadowej, co bezpośrednio wpłynęło na wzrost kosztów przetwarzania odpadów” - zaznaczył Baczyński.
Urszula Pawlak z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego, zwróciła uwagę, że tylko ten przykład pokazuje, jak bardzo złe prawo albo jego brak, wpływa negatywnie na przedsiębiorstwa, które są kluczem do zrównoważonego gospodarowania odpadami.
„Gospodarki o obiegu zamkniętym nie zaczyna się od odpadów, a zaczyna się od projektowania i inwestycji. Dyrektywa śmieciowa zwróciła uwagę na odpady i ich wykorzystanie, problem jednak w tym, że nie mamy usystematyzowanego procesu wprowadzania GOZ” - powiedziała Urszula Pawlak.
Jak zauważyła, trudno jest odzyskać dobry materiał z recyklingu, bo jest on źle segregowany i zanieczyszczony. Brakuje w kraju urządzeń i nowych technologii do segregacji i czyszczenia odpadów. „Żeby to zmienić, trzeba stawiać na inwestycje i tworzenie dobrych warunków prawnych do inwestowania” - wyjaśniła Pawlak.
Zdaniem ekspertów oprócz dobrego prawa umożliwiającego firmom inwestowanie w gospodarkę o obiegu zamkniętym, potrzebna jest szeroko zakrojona edukacja dla mieszkańców, bo wielu z nich nie wie, co zrobić np. z opakowaniami wielomateriałowymi.
Krzysztof Baczyński zwrócił uwagę, że podnoszona jest kwestia standaryzacji opakowań. „Elementy standaryzacji opakowań powinny być wprowadzone, zwłaszcza tych transportowych. To połowa opakowań, które jako konsumenci dostrzegamy. Musimy wiedzieć, że opakowanie nie jest tylko elementem marketingowym, one chronią żywność przed zanieczyszczeniem, zaś opakowania wielomateriałowe chronią ją dodatkowo przed zepsuciem. Rezygnacja z nich byłaby nieracjonalna” - ocenił.
Jakub Tyczkowski z Rekpolu wskazał, że tylko połowa plastikowych butelek PET trafia do recyklingu, bo mieszkańcy wrzucają je do odpadów zmieszanych, więc nie ma tego surowca na rynku. „I tu kłania się brak edukacji, co ma swoje konsekwencje dla biznesu. Gdyby ta segregacja była prowadzona poprawnie, to firmy miałyby dostęp do surowca i wtedy inwestowałyby w jego przetwarzanie” - wskazał ekspert.
Według Dawida Kołakowskiego z Metropolii Górnośląskiej poprawa segregowania odpadów wpłynie na zwiększenie surowca do przetwarzania, a tym samym na jego ceny. „Mamy różne frakcje odpadów komunalnych, trzeba zobaczyć, których jest najwięcej, żeby stworzyć warunki do ich recyklingu. W Polsce jest ogromny problem np. z odpadami kuchennymi, które stanowią 20-30 proc. wszystkich odpadów. Tymczasem nie mamy instalacji do selektywnego zbierania bioodpadów, bo nie ma ich selektywnego zbierania, a nie ma go, bo nie powstały takie instalacje i błędne koło się zamyka” - powiedział samorządowiec.
O potencjale bioodpadów w kontekście krajowego miksu energetycznego mówił Mariusz Dzikuć, dyrektor ds. rozwoju w Fortum Power and Heat Polska.
„W Polsce produkcja ciepła i energii elektrycznej oparta jest w głównej mierze na węglu. Bioodpady mogą być bardzo ciekawym zamiennikiem węgla, z którego będziemy musieli rezygnować” - zauważył Dzikuć. Dodał, że aktualnie mamy w kraju dziewięć spalarni odpadów, które produkują ciepło i energię elektryczną. „Znając ceny ciepła, można porównać, ile kosztuje ciepło z odpadów i węgla. Ciepło z odpadów jest nawet blisko 40 proc. tańsze niż z węgla. Ponadto surowiec jest blisko i nie zabraknie go nam” - stwierdził ekspert.
Dodał, że budowa spalarni to ogromny koszt - tak na 200 tys. ton odpadów kosztuje ponad 1 mld zł. To ogromna inwestycja, którą firmy będą podejmować, bo bioodpady są cennym surowcem z ogromnym potencjałem energetycznym.
Według ekspertów im więcej odpadów trafi do ponownego przetworzenia, tym będą mniejszym kosztem dla gospodarstw domowych. Do wprowadzenia gospodarki o obiegu zamkniętym potrzebna jest jednak edukacja, stabilne prawo i lider z wizją, który tego dopilnuje.
Napisz komentarz
Komentarze