Ten dramat nie ujrzałby światła dziennego, gdyby nie interwencja biologicznego ojca Kamila. To dzięki niemu na początku kwietnia do akcji wkroczyła policja z Częstochowy. Bo to tam właśnie doszło do tych strasznych wydarzeń.
Prawdę odkrył biologiczny ojciec
Ojciec dziecka, kiedy odwiedził byłą partnerkę, zobaczył, w jakim stanie jest Kamil. Dziecko było bite, przypalane papierosami, polewane wrzątkiem. Mężczyzna, kiedy odkrył, co się dzieje w tym domu, od razu zawiadomił służby. Mówił potem dziennikarzom, że był przerażony. Że jego dziecko leżało skulone i okropnie śmierdziało. Chłopiec wył z bólu, kiedy ojciec próbował je umyć.
Za tym koszmarem 8-latka stał jego ojczym. Na jaw wyszło, że to on jest oprawcą – sprawcą oparzeń głowy, tułowia oraz kończyn i złamań kończyn. Chłopiec trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie.
Ojczym oprawca i wyrodna matka
27-letniemu Dawidowi B., ojczymowi chłopca, prokurator zarzucił, że usiłował pozbawić życia swojego pasierba polewając go wrzątkiem i umieszczając na rozgrzanym piecu węglowym. Tak doszło do obrażeń głowy.
Mężczyzna znęcał się nad dzieckiem, a matka Kamila nie stawała w jego obronie. Magdalena B. jest podejrzana o narażanie swego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenia pomocnictwa mężowi w znęcaniu się nad chłopcem.
Dawid B. przyznał się do zarzucanych mu przestępstw, ale odmówił złożenia wyjaśnień. Matka także się przyznała.
Oboje zostali aresztowani na 3 miesiące.
Nic nie widział
Teraz Piotr Wróblewski z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie informuje, że zarzuty usłyszała kolejna osoba. To mąż siostry matki Kamila, która też ma w tej sprawie zarzuty.
– Mężczyzna usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy pokrzywdzonemu, z którym wspólnie zamieszkiwał, w sytuacji, w której pokrzywdzony znajdował się w stanie zagrażającym jego życiu lub narażającym go na ciężki uszczerbek na zdrowiu – poinformował prokurator.
Podejrzany nie przyznał się do winy. Twierdził, że dużo pracował, nie bywał zbyt często w domu i o niczym nie wiedział.
W jakim stanie jest teraz Kamil?
Przypomnijmy, że chłopiec 3 kwietnia trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Został tam przewieziony śmigłowcem LPR. Był w stanie zagrażającym jego życiu. Lekarze, żeby go leczyć, wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną i podłączyli do specjalnej aparatury. O jego życie walczą już 17 dni.
Chłopiec przeszedł już 4 zabiegi operacyjne, podczas których usunięto martwicę z ran oparzeniowych i położono przeszczep skóry. 8-latek ma poparzone 25 procent powierzchni ciała i zmaga się z rozległą chorobą oparzeniową. To ona – jak mówią lekarze – stanowi teraz dla niego największe zagrożenie.
Napisz komentarz
Komentarze