Burzę wywołały procedowane właśnie w parlamencie zmiany przepisów. Politycy chcieli kolejny podatek wprowadzić po cichu. - Zapisy o opodatkowaniu zbiorczych darowizn zostały zakamuflowane w projekcie ustawy deregulacyjnej, której głównym celem jest podniesienie kwoty wolnej od podatku. Ta poprawka, która dotyczy opodatkowania zrzutek, komplikuje życie organizatorom zbiórek publicznych czy crowdfundingowych – podaje wnp.pl.
Obecnie zbiórki od pojedynczych darczyńców nie są objęte opodatkowaniem, jeżeli nie przekraczały 5 308 zł. Ale i tak, niezależnie od tego, ile pieniędzy zostało zebranych, opodatkowanie dotyczy jedynie indywidualnych darczyńców. Z kolei poziom daniny na rzecz państwa jest uzależniony od stopnia pokrewieństwa pomiędzy osobą obdarowywaną a wpłacającym.
Trochę to skomplikowane, ale najważniejsze w tej sprawie jest fakt, że politycy chcą, aby zapłacenie podatku było obowiązkiem w jeszcze innych przypadkach.
- Kto otrzyma w ciągu pięciu lat darowizny od wielu obcych sobie osób na kwotę przekraczającą 54 180 zł, zapłaci podatek od spadków i darowizn. Będzie to dotyczyć również zrzutek przeprowadzanych na popularnych portalach crowdfundingowych, np. na odbudowę domu zniszczonego pożarem, specjalistyczną operację czy drogie leczenie – podaje forsal.pl i wyjaśnia, że osoby, które zbiorą więcej niż 54 180 zł, będą musiały zapłacić od 12 proc. podatku do 20 procent. Zależy to od zebranej kwoty.
W czym problem? W tym, że to często pieniądze zbierane na leczenie chorych dzieci, pogorzelców, czy na operacje za granicą, za które nie chce zapłacić państwo.
Kiedy sprawa nabrała rozgłosu, szef Stałego Komitetu Rady Ministrów Łukasz Schreiber zapowiedział, że takiego podatku nie będzie. - Intencją poselskiego projektu było zwiększenie kwoty wolnej od podatku dla darowizn z jednoczesnym uszczelnieniem systemu. W związku z wątpliwościami klub PiS złoży w Senacie poprawkę, która wykreśli ten zapis – ogłosił na Twitterze.
To jednak nie zamyka spraw podatkowych, bo jest jeszcze jedna kwestia. Mniej znana, ale ważna. Jeszcze w tym roku rząd chce nałożyć na apteki i hurtownie farmaceutyczne dodatkową opłatę.
Ma być pobierana corocznie od każdego przedsiębiorcy „prowadzącego jakikolwiek czynności związane z profesjonalnym obrotem lekami i innymi produktami ochrony zdrowia”. To od 250 do 3000 zł.
Oczywiście nikomu, oprócz polityków, ten krok się nie podoba. –Opłata roczna, którą przewiduje projekt ustawy jest niesprawiedliwa i merytorycznie nieuzasadniona. Stanowi kolejne obciążenie podmiotów zapewniających Polakom bezpieczeństwo lekowe – apeluje Rada Przedsiębiorczości.
Napisz komentarz
Komentarze