O Fundacji Życie i Rodzina i jej szefowej Kai Godek znowu jest głośno. Ona sama od lat jest skrajną przeciwniczką przerywania ciąży i dąży do maksymalnego zaostrzenia prawa. Razem ze swoimi zwolennikami właśnie złożyła w Sejmie około 150 tys. podpisów pod obywatelskim projektem mającym jeszcze radykalniej zmienić przepisy.
Co przewiduje projekt?
Zakaz publicznego propagowania jakichkolwiek działań dotyczących możliwości przerwania ciąży w kraju i poza jego granicami. Zakaz dotyczy także publicznego nawoływania do przerwania ciąży oraz publicznego informowania o takiej możliwości.
Nakładanie kar za „produkowanie, utrwalanie, sprowadzanie, nabywanie, przechowywanie, posiadanie, prezentowanie, przewożenie lub przesyłanie druku, nagrań lub innych przedmiotów lub nośników danych”, które zawierają takie treści. Groziłoby za to do 2 lat więzienia.
Osoba nakłaniająca kobietę do przerwania ciąży ma podlegać karze pozbawienia wolności do 3 lat. Od 6 miesięcy do lat 8 ma grozić osobie, która namawia do aborcji, „gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej”.
Jeśli kobieta w wyniku aborcji umrze, „sprawcy” groziłoby nawet 12 lat więzienia.
– Jesteśmy od powiedzenia posłom, czego chcą obywatele. To jest cel złożenia projektu w Sejmie. To, jak zachowają się posłowie, to oczywiście pytanie do nich – mówiła przed Sejmem Godek. I tłumaczyła, że cieszy się, że tak wiele osób poparło zaostrzenie prawa aborcyjnego.
Sprzeczne z podstawowymi prawami człowieka
Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny (FEDERA) w odpowiedzi na działania Godek opublikowała swoją opinię. Czytamy w niej m.in., że „przepisy te zamknęłyby usta mediom i uniemożliwiłoby dostęp każdego obywatela i każdej obywatelki do rzetelnej edukacji prawnej i zdrowotnej” – podkreślili (cytat za serwisem noizz.pl.
I dodali: „Gdyby zgodnie z celem projektu organizacje pomocowe zakończyły swoją działalność (co, jak już dziś deklaruje FEDERA, nie wydarzy się niezależnie od losów projektu), kobieta, której płód byłby nieuleczalnie chory i chciałaby przerwać ciążę, pozostałaby ze swoim problemem zupełnie sama”.
Ferderacja podkreśliła także, że według Komitetu Praw Człowieka ONZ już nawet uregulowany prawnie zakaz aborcji z pobudek embriopatologicznych stoi w sprzeczności z podstawowymi prawami człowieka, więc tym bardziej prawo proponowane w nowym projekcie Godek.
Bo „popierają genderowanie dzieci”
Tymczasem zwolennicy Godek z Fundacji Życie i Rodzina mają teraz na głowie inne kłopoty. Od dłuższego czasu w mailach do mediów alarmowali, że w Liceum im. Hetmana Zamoyskiego w Lublinie dzieje się coś złego. Że jest tam wprowadzana „ideologia gender”. Na początku listopada zorganizowali przed szkołą pikietę, którą nazwali „akcją informacyjno-edukacyjną o skutkach ulegania homolobby”. Ustawili się z billboardami, na którym informowali o przestępstwach popełnianych przez pedofilów oraz stwierdzającymi, że pedagodzy „popierają genderowanie dzieci”.
Efekt akcji był zaskakujący, bo spontaniczną kontrpikietę zorganizowali sami uczniowie.
„Zamoy od zawsze był, jest i będzie miejscem tolerancji. Jesteśmy szkołą z zasadami i – niezależnie od rocznika – chcemy kultywować oraz utrzymywać opinie Zamoya jako szkoły kolorowej i otwartej” – napisali w liście otwartym.
I dodali: „Wszyscy byliśmy ofiarami akcji mającej na celu nas poróżnić, pokazać odmienność niektórych z nas. Wszyscy jesteśmy równymi uczniami jednej pięknej szkoły i nic nie może tego zmienić. W Zamoyu jest miejsce dla każdego, bez wyjątku”.
To nie koniec, bo jedna z nauczycielek doniosła na zwolenników Godek na policję. A ta uznała, że doszło do złamania przepisów. Zgromadzenie nie zostało wcześniej zgłoszone, a nie może uznać, że było spontaniczne, skoro Fundacja na nie zapraszała.
– W tej sprawie przesłuchany był 46-letni organizator, który usłyszał zarzut zorganizowania zgromadzenia bez wymaganego zgłoszenia – poinformował Kamil Gołębiowski, oficer prasowy KMP w Lublinie.
Jest to wykroczenie podlegające karze ograniczenia wolności albo grzywny.
Napisz komentarz
Komentarze