Do kampanii wyborczych kandydatów PiS do europarlamentu solidnie dołożyły się osoby, które zajmują dziś eksponowane stanowiska w spółkach skarbu państwa lub instytucjach państwowych. I zarabiają tam naprawdę spore pieniądze. Ujawnili to dziennikarze programu „Czarno na białym" TVN 24.
W taki sposób zostały dofinansowane kampanie wyborcze m.in. Beaty Szydło, Joanny Kopcińskiej czy Joachima Brudzińskiego. Ten ostatni, pytany o sprawę, powiedział do jednego z dziennikarzy (za InnPoland):
– Pan mnie obraża, pan pyta, ale w sposób obrażający mnie. Co pan sugeruje – że ja te osoby przymuszałem, żeby wpłacały na moją kampanię? Na takie głupie pytania nie będę panu odpowiadał.
Oficjalnie prawo nie zostało złamane, ale opozycja wskazywała, że to nic innego, jak „kupowanie głosów”, rodzaj „politycznej korupcji”.
Co myślą o tym Polacy?
Zapytały ich o to Fakty TVN, które zleciły sondaż telefoniczny firmie Kantar.
Aż 72 proc. badanych nie miało wątpliwości, że jest to działanie negatywne. W tej grupie badanych 48 proc. respondentów wybrało odpowiedź „zdecydowanie źle”, a 24 procent – „raczej źle”.
Dobrze oceniło wpłaty pieniędzy na kampanie wyborcze kandydatów partii rządzącej 18 proc. badanych (– 12 proc. odpowiedziało „raczej dobrze”, a 6 procent – „zdecydowanie dobrze”). 10 proc. respondentów wybrało odpowiedź – „trudno powiedzieć”.
Kaczyński swoje, spółki swoje
We wrześniu podczas wizyty w Pruszkowie Jarosław Kaczyński ogłosił:
– Zabronimy w tym roku ludziom, którzy kierują spółkami skarbu państwa, brania premii.
Pod koniec października Wirtualna zapytała, jak te obietnice mają się do faktów. I czego się dowiedziała?
„KGHM odpowiedziało, że nagrody wypłaciło, BOŚ – że tego nie zrobił, a Jastrzębska Spółka Węglowa jeszcze nie podjęła decyzji. Inne spółki uciekają od odpowiedzi albo w ogóle nie reagują”.
Napisz komentarz
Komentarze