Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
czwartek, 21 listopada 2024 09:31
Reklama
Reklama

Na dnie Odry. Szokujące odkrycie po latach

Informacja o zaginięciu 25-latka trafiła do policji w 2005 roku. Poszukiwania były bezskuteczne. Samochód przypadkowo odnalazł nurek Marcel Korkuś, kiedy szukał innego pojazdu.
Na dnie Odry. Szokujące odkrycie po latach

Autor: iStock / screen Facebook Marcel Korkuś

Marcel Korkuś to nurek-pasjonat, który swoje umiejętności wykorzystuje również w innych celach: pomaga rodzinom wyjaśniać zagadki dotyczące zaginięć najbliższych. Tak było i tym razem. 27 czerwca, prowadząc poszukiwania osoby, która zniknęła bez wyjaśnienia 5 lat wcześniej, używał specjalistycznego sonaru. Dzięki temu trafił na zatopiony samochód.

Choć sytuacja już sama w sobie jest nadzwyczajna, pewien bardzo ważny szczegół całkowicie zmienił bieg sprawy. Po zanurkowaniu okazało się, że odnaleziony pojazd rzeczywiście był uznany za zaginiony, tyle że nie 5, a 17 lat temu. Oznacza to, że zupełnie przypadkiem ożyła sprawa, która od 2005 roku nie pozwalała bliskim zaginionego Marcina Sakowicza spać spokojnie. Dopiero teraz jego żona i córka mogą odetchnąć z ulgą, bo choć finał poszukiwań okazał się tragiczny, kobiety w końcu poznały prawdę.

Prawda przyszła po wielu latach

„Jest 12 kwietnia 2005 roku. Na policję wpływa zgłoszenie o zaginięciu Marcina Sakowicza z Zabrza. Ma 25 lat, wzrost 182 cm, silną budowę ciała, oczy niebieskie, brązowe włosy. Ma odstające prawe ucho, pieprzyk nad górną wargą. Wyszedł z domu ubrany w czarną, skórzaną kurtkę, ciemnoszary sweter, brązowe sztruksy. Poruszał się czerwonym fiatem sieną o nr. rej. SZ 36416. Pan Marcin we wczesnych godzinach rannych miał udać się do banku, żeby opłacić czesne za studia, a następnie pojechać na kurs operatora wózka widłowego. W żadne z tych miejsc nie dotarł” – czytamy na stronie internetowej Marcela Korkusia.

– Nie mamy z nim żadnego kontaktu, nawet najmniejszej wiadomości. Nie zabrał paszportu ani żadnej większej sumy pieniędzy. Po prostu zniknął – powiedziała portalowi Gliwice Nasze Miasto żona zaginionego Marcina Sakowicza z Zabrza.

5 lipca udaje się wydobyć zatopiony pojazd na powierzchnię. Jak podkreśla Marcel Korkuś, w stacyjce nadal są kluczyki. To fiat siena o zgodnym ze zgłoszonym numerze rejestracyjnym. Choć ciało rozłożyło się i zostały po nim tylko szczątki, nurek zauważa w aucie fragment materiału przypominający opisywany sweter, który zaginiony miał na sobie tamtego dnia.

Ostatecznie tożsamość kierowcy potwierdzą badania DNA. Prokuratura w Strzelcach Opolskich poprowadzi teraz czynności pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci, aby ostatecznie zamknąć sprawę sprzed niemal 20 lat.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

śledczy yz 11.07.2022 18:10
Śledztwo ruszy teraz z kopyta.

FACEBOOK
Reklama
NAPISZ DO NAS

Zapraszamy do kontaktu!

Reklama