Temat schronów i miejsc ukrycia stał się bardzo aktualny po ataku Rosji na Ukrainę. Wyszło na jaw, że w stanie zagrożenia nie zapewnią każdemu schronienia. A wręcz tylko nielicznym.
Zaniedbane piwnice
Jeszcze w PRL-u, kiedy trwała zimna wojna, takich miejsc w Polsce było wiele – w urzędach, instytucjach publicznych, blokach. Potem jednak takie pomieszczenia popadały w zapomnienie, niszczały, były przerabiane na magazynki.
Efekt jest taki, że schronów i miejsc ukrycia w Polsce dramatycznie brakuje.
Zgłoś miejsce ukrycia
Tymczasem zaczęła obowiązywać nowa ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej.
„Kluczowym celem dokumentu jest uporządkowanie zasad i działań, które mają przygotować podmioty ochrony ludności do reagowania w czasie pokoju, stanu wojennego i wojny” – przypomina „Rzeczpospolita”.
I dodaje, że jeden z zapisów tego prawa nakłada też obowiązki na właścicieli i zarządców budynków.
„Ustawa zobowiązuje te osoby do zgłoszenia budynków pełniących funkcje budowli ochronnych do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta w terminie 90 dni od dnia wejścia w życie ustawy” – czytamy.
A to oznacza, że termin mija 31 marca.
Liczenie schronów. Okażę się, czym naprawdę dysponujemy
Po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie strażacy zaczęli chodzić po piwnicach i sprawdzać, w jakim są stanie i czy w razie zagrożenia można się tam ukryć. Tak powstała interaktywna mapa schronów. Teraz strażacy zaczęli je liczyć ponownie.
– Jesteśmy w końcowej fazie ustalania procedury kwalifikowania takich obiektów – powiedział PAP zastępca komendanta głównego PSP nadbryg. Józef Galica.
Przy pierwszej inwentaryzacji PSP wskazała ponad 224 tys. miejsc doraźnego schronienia. Teraz jednak strażacy będą chodzili w towarzystwie inspektorów budowlanych i zdaniem Galicy będzie to „rzeczywista weryfikacja tych zasobów”.
Napisz komentarz
Komentarze