26-letni pracownik gdańskiego outletu wykorzystał niechęć klientów do zabierania ze sklepu paragonów po zakupach. Pozostawione – skrzętnie zbierał, a potem – jak podaje dlahandlu.pl – dokonywał fikcyjnych zwrotów.
Właściciele sklepu zauważyli te regularne braki w kasie. I przejrzeli zapisy z monitoringu. W ten sposób namierzyli winnego. Młody człowiek został zatrzymany na gorącym uczynku.
Wtedy się okazało, że 26-latek przeprowadził aż 60 fikcyjnych transakcji. W ten sposób wyłudził 50 tys. zł. Grozi mu za to kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Ukradł tyle, żeby kupić sobie samochód
Nie jest to przypadek odosobniony. Jakiś czas temu głośno było o 18-letnim praktykancie z pizzerii, który okradał swojego szefa. Chłopak brał sobie te paragony i na kasie fiskalnej nabijał zwrot. Tyle że pieniądze nie wracały do klientów, ale trafiały do jego kiszeni. 18-latek przez dwa tygodnie „zarobił” 7,6 tys. zł.
Szef zgłosił sprawę policji. Mundurowi szybko odkryli prawdę, bo cały proceder został utrwalony przez kamery w lokalu.
Na taki sam pomysł wpadła kasjerka ze Słupska. Ona ukradła z kasy sklepowej 14 tys. zł.
Z kolei sprzedawca z Garwolina na paragonach „zarobił” aż 90 tys. zł. Kupił sobie za to samochód.
Serwis przypomina, że porzucone paragony to okazja dla oszustów. Dlatego, żeby uchronić mniej uczciwych pracowników przed pokusą sięgania po cudze, klienci powinni zabierać paragony po zakupach.
Napisz komentarz
Komentarze