Polacy pojechali na wakacje... i się zaczęło. Jak co roku zaczynają zbierać paragony grozy, żeby pokazywać je w sieci. Takie rachunki to dowód na wysokie ceny w popularnych, letnich miejscowościach.
Dzieje się tak nie tylko o górach i na wybrzeżu Bałtyku, ale też np. Krakowie.
Szarlotka i lody
„Wśród największych atrakcji Krakowa jest oczywiście Rynek Główny. Miejsce zachwyca architekturą, klimatem oraz licznymi restauracjami” – wprowadza w klimat se.pl.
I opisuje, ile pani Natalia zapłaciła tam za posiłek. Kobieta zamówiła szarlotkę z gałką lodów i koktajl z sokiem pomarańczowym. Rachunek za całość wyniósł niemal 100 zł.
Najdroższy był kawałek ciasta – 45,90 zł. Dodatkowo rachunek był uzupełniony o opłatę serwisową. To zwyczaj np. z Włoch, który – jak widać – już wkroczył do Polski. Zawiera się w nim opłata za obsługę, podanie sztućców, czysty obrus. Zastępuje tradycyjny napiwek.
W przypadku pani Natalii było to dodatkowe 13 zł.
Przenieśmy się na Mazury, gdzie za filet z sandacza w sosie borowikowym z frytkami i surówką trzeba zapłacić aż 72 zł. I – jak wylicza fakt.pl – to o 6 zł więcej niż rok temu.
Może to norma?
Ludzie umieszczają zdjęcia swoich paragonów np. na grupach facebookowych. I tak można ustalić, że na kempingu w Grzybowie niedaleko Kołobrzegu naleśniki kosztują 28 zł. Że karkówka jest tam droższa o ok. 11 zł.
Kolejny paragon. Tym razem Krynica Morska i filet z dorsza. Kilogram kosztuje 190 zł, a porcja (0,4 kg) to wydatek 76,80 zł. Do tego zestaw surówek, placek po węgiersku, kawa i piwo. Suma: 172 zł. Plus 18 zł za piwo.
Panierka jak skorupa i przesolona
Są jednak głosy, że nie ma się czemu dziwić, bo to są wszystko normalne ceny. Chociaż niektóre ceny mogą dziwić. Znany youtuber o nicku Książulo pojechał do Mielna niedaleko Koszalina. Za dorsza z frytkami zapłacił 90 zł.
„Bardzo dużo panierki tu jest – jest naprawdę twarda – to skorupa jest. Przesolona jest też. Frytki – 14 zł za koszyczek – zwykła mrożonka” – ocenił.
Napisz komentarz
Komentarze