– Reklamy na Facebooku wyświetlają mi się ciągle. W większości to jakieś absurdalne produkty – dziwne przebrania dla zwierząt, zabawki erotyczne, przebrania dla fanów fantastyki. Czasami pojawia się coś sensowniejszego jak kurtki, buty czy sprzęt kuchenny. Wszystko w bardzo niskich cenach – tak mówi o ofercie sklepu Temu pan Michał.
Nowy sklep
Temu to kolejna już azjatycka platforma sprzedażowa, która weszła do Polski. Było już ich kilka (np. Shopee), które jednak szybko zniknęły. Mimo gigantycznych nakładów na reklamę nie przyciągnęły tak wielu kupujących, żeby utrzymać się na rynku. Przegrały z krajowym potentatem handlu internetowego – Allegro.
Temu to internetowa platforma zakupowa, która powstała w 2022 roku w Szanghaju. To spółka zależna chińskiego giganta handlu elektronicznego PDD. Za Europę odpowiedzialna jest irlandzka firma Whaleco.
Temu, podobnie jak inne tego rodzaju sklepy, kusi bardzo niskimi cenami. Elektryczna maszynka do włosów kosztuje 9,71 zł, bardzo mocna latarka – 12,88 zł, przypinka do ubrania w dowolnym kształcie – 2,69 zł. W polskich sklepach za te same albo podobne produkty trzeba zapłacić kilka razy więcej.
Czy to jest dobre?
Serwis dlahandlu.pl przyjrzał się temu jeszcze w grudniu 2023 roku. Okazuje się, że co do realizacji złożonego zamówienia, to nie ma zastrzeżeń. Ale gdy za towar wzięli się specjaliści z VDE (jednej z największych organizacji technologicznych w Europie), to już było gorzej.
Zakupione produkty miały oznaczenie CE, oznaczające zgodność z normami europejskimi. Jednak po testach wyszło na jaw, że to nieprawda. Na przykład suszarka do włosów już nie miała etykiety CE na obudowie. Metalowy czajnik elektryczny został skonstruowany tak, że obudowa mogła być pod napięciem. We wtyczce brakowało przewodu ochronnego. Testy głośników i słuchawek pokazały, że nie spełniają one europejskich norm głośności.
Filmy i zdjęcia
Teraz serwis przyjrzał się formalnym kwestiom robienia zakupów w Temu. Użytkownikom światełko ostrzegawcze powinno się zapalić już wtedy, gdy czytają regulamin sklepu.
„Temu nie postrzega siebie jako sklep, ale jako rynek dla handlowców głównie z Chin. Nie mamy kontroli i nie gwarantujemy jakości, bezpieczeństwa, przydatności ani legalności produktów” – czytamy w warunkach użytkowania platformy.
Dodatkowo aplikacja prosi o dostęp do wiele uprawnień w smartfonach. Do zdjęć i filmów. Tylko po co sklepowi internetowymi takie dane?
Napisz komentarz
Komentarze