Samochody spalinowe nadal dominują na polskich drogach, ale z każdym rokiem przybywa aut elektrycznych. Świat na to reaguje – stawiane są ładowarki i wyznaczane miejsca do parkowania elektryków. To pomalowane na zielona pola.
Coraz więcej takich parkingów
– Ostatnio zauważyłem takie miejsce przed marketem w mojej okolicy – mówi pan Szymon z Lublina.
I dodaje: – Zacząłem się zastanawiać, co się stanie, jak swoim dieslem stanę na zielonym? Czy będzie kara, tak jakobym stanął na niebieskiej kopercie dla osób niepełnosprawnych? Chyba nie – snuje domysły.
I tu się myli. Zacznijmy jednak od tego, że coraz więcej sklepów na swoich parkingach montuje ładowarki samochodowe i wyznacza miejsca parkingowe dla elektryków.
Ładowarki przy marketach
„Kilka dni temu sieć sklepów Lidl poinformowała, że do 2025 roku pod każdym marketem firmy pojawi się przynajmniej jedna ładowarka do samochodów elektrycznych. Już dziś obiekty takie działają przy 60 Lidlach w całej Polsce.
O nowych inwestycjach poinformowała też firma Powerdot obsługująca m.in duże centra handlowe. Operator sieci ładowarek chwali się, że uruchomił już 50 punktów ładowania aut elektrycznych znajdujących się w kilkunastu parkach handlowych i centrach convenience zlokalizowanych w całej Polsce, a do końca przyszłego roku firma chce mieć w Polsce już ponad 100 tego rodzaju punktów” – wylicza Interia.
I dodaje, że sieć Biedronka do końca przyszłego roku chce mieć punkty ładowania w 600 lokalizacjach. Oczywiście przy sklepach.
Takie mamy przepisy drogowe
Jeżeli ktoś podjedzie pod sklep i w szale zakupów swoim spalinowym autem stanie na zielonym miejscu, to naraża się na kłopoty.
W skrajnych przypadkach zapłacimy nawet 3 tys. zł i dodatkowo będziemy musieli pokryć koszty związane z usunięciem naszego pojazdu – alarmuje portal.
Wynika to z przepisów (z 2021 roku) regulujących oznaczenie miejsc dla samochodów elektrycznych i z Kodeksu wykroczeń. Zignorowanie przepisów może kosztować nawet wspomniane 3 tys. zł plus jeden punkt karny.
Znak D-52 i sprawa załatwiona
Niektórzy mogą jednak zapytać, jakim sposobem straż miejska może karać mandatami na sklepowym parkingu? Przecież nie jest to droga publiczna.
Okazuje się, że coraz więcej sklepów przy wjeździe na swój parking stawia znak D-52 – „strefa ruchu”. Oznacza on, że chociaż jest to teren prywatny, to „jego zarządca akceptuje wszelkie zapisy wynikające z kodeksu drogowego. I uprawnia to służby do działania”.
„Obowiązują tu wszelkie zapisy Prawa o ruchu drogowym, w tym taryfikator mandatów dotyczący chociażby spowodowania kolizji (od 1000 zł) czy rozmowy przez telefon komórkowy (500 zł)” – podkreśla serwis.
Napisz komentarz
Komentarze