Schrony. Ich liczba i lokalizacja to gorący temat od ataku Rosji na Ukrainę. Ludzie chcieli wiedzieć, gdzie w razie niebezpieczeństwa mogą się ukryć.
Na jaw wyszło przy tym, że polskie schrony – o ile w ogóle są – są w kiepskim stanie technicznym. Przez lata zapomniane, w wielu przypadkach nie nadają się już do użycia. W czerwcu ubiegłego roku w Sejmie mówili o tym Maciej Wąsik, wiceminister MSWiA, i Andrzej Bartkowiak, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej.
Za mało miejsca
Posłowie usłyszeli wtedy, że w całej Polsce jest 62 tys. miejsc, które można uznać za schrony. Jednak jest tam miejsce tylko dla 1,3 mln osób, czyli około 3 proc. społeczeństwa. Bartkowiak przyznał, że jest problem, bo np. w województwie śląskim jest 1450 schronów, za to w województwie wielkopolskim (poza Poznaniem) nie ma ani jednego.
– Wszystkie garaże podziemne czy piwnice w konstrukcjach żelbetowych, a tak głównie budujemy od 50 lat, są na tyle dobrymi obiektami, że można je spokojnie uznać za miejsca schronienia, choć nie są prawdziwymi schronami. Nie byłbym jednak aż takim pesymistą, że nie ma w ogóle miejsc, gdzie można się schronić – uspokajał posłów Bartkowiak.
W październiku 2022 r. minister spraw wewnętrznych polecił strażakom sprawdzić stan nie tylko schronów, ale w ogóle miejsc, w których można się ukryć. Chodzi np. o piwnice i garaże podziemne.
Mapa na chwilę
Przegląd schronów miał trwać dwa miesiące i w grudniu w internecie PSP pokazała mapę schronów. Bardzo szybko zniknęła jednak z sieci, bo eksperci zaczęli wytkać jej braki. Otóż zaznaczono na mapie np. garaże, schowki na rowery, ale także – i to jest najważniejsze – lokalizacje niejawne.
Kolejny problem: kto za to odpowiada?
Sprawa schronów ma teraz nową odsłonę, bo poważnie w tej kwestii działa rzecznik praw obywatelskich. Marcin Wiącek zajął się tematem, bo jeden z obywateli chciał się dowiedzieć, gdzie może się ukryć w razie zagrożenia. Nie dowiedział się tego ani od spółdzielni mieszkaniowej, ani od urzędów.
Przez lata za schrony odpowiadały samorządy. To się zmieniło po tym, jak PiS przeforsował Ustawę o obronie ojczyzny. Na jej mocy schronami zajmuje się... chyba nikt, bo nikt nie bierze na siebie odpowiedzialności. To ma się zmienić w nowej Ustawie o ochronie ludności, ale ta nie została jeszcze przyjęta.
Wiącek punktuje jednak, że nawet w tym nowym projekcie nie jest jasno napisane, kto odpowiada za schrony.
„Trzeba zwrócić uwagę na proponowany przepis art. 98 ust. 3: "Za budowę, bieżące utrzymanie obiektów, o których mowa w ust. 1 odpowiada jego właściciel, użytkownik wieczysty lub zarządca". Oznacza to obciążenie kosztami właścicieli, użytkowników wieczystych lub zarządców tego rodzaju obiektów, mimo że są to obiekty użyteczności publicznej, a w razie potrzeby mogą z nich skorzystać także inne osoby” – czytamy w piśmie rzecznika do szefa MSWiA.
Obywatel dalej nic nie wie
Resort informuje, że pracuje nad nowymi przepisami i nowymi zasadami dotyczącymi utrzymania schronów. Jednocześnie MSWiA przyznaje:
„Odnosząc się do obowiązującego stanu prawnego, należy stwierdzić, że aktualnie brak jest przepisów wskazujących wprost podmiot, którego zadaniem byłoby udostępnianie informacji o lokalizacji schronów” – czytamy.
W tej sprawie ministerstwo – jak czytamy dalej – stoi na stanowisku, że trzeba w takim przypadku stosować inne przepisy, np. Prawo geodezyjne i kartograficzne, zgodnie z którym to starosta ma prowadzić taki spis.
Ale i w takiej interpretacji jest jeszcze jeden problem.
„W związku ze wskazanym powyżej brakiem regulacji ustanawiających wymogi techniczne i zasady eksploatacji schronów jednoznaczna identyfikacja takich obiektów jako schronów nie jest możliwa” – przyznaje MSWiA.
Obywatel, który poskarżył się na ten bałagan rzecznikowi praw obywatelskich, dalej nic nie będzie wiedział. Tylko co w razie wybuchu wojny?
Napisz komentarz
Komentarze