Choroszcz. To właśnie w tym mieście doszło do pożaru domu jednorodzinnego. Mieszkające tam małżeństwo z dziećmi niedawno wróciło ze Stanów Zjednoczonych. Kupili dom, mieli przed sobą całe życie, które przerwał ogień.
Łukasz Janyst, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, poinformował, że śledczy przyjęli już główną hipotezę. Według niej było to – jak powiedział – podpalenie dokonane przez ojca tych dzieci. Uprawdopodabnia ją fakt, że w miejscu pożaru znaleziono pojemnik z łatwopalną substancją, której najprawdopodobniej użyto do wzniecenia ognia.
Wnętrze domu było objęte ogniem
W niedzielę 26 lutego o godz. 22.30 na numer alarmowy zadzwoniła kobieta. Mówiła, że jej dom się pali. Gdy strażacy dotarli na miejsce, budynek stał już w płomieniach. Ze zgłoszenia wynikało, że wewnątrz przebywa jeszcze trójka dzieci oraz jedna osoba dorosła.
– Całe wnętrze domu było objęte ogniem. Panowało bardzo duże zadymienie, płomienie wydostawały się przez okna – mówił rzecznik podlaskich strażaków Piotr Chojnowski z Komendy Wojewódzkiej PSP w Białymstoku, cytowany przez „Gazetę Współczesną”.
Na miejscu pracowało 40 strażaków z 8 zastępów.
– Po częściowym przygaszeniu ognia i przeszukaniu domu odnaleziono i ewakuowano wszystkich poszkodowanych. Wszyscy byli bez oznak życiowych – relacjonował Piotr Chojnowski.
Pogotowie ratunkowe potwierdziło zgon całej czwórki. W pożarze zginęła trójka dzieci w wieku 3, 8 i 10 lat i ich 45-letni ojciec.
Co się zdarzyło przed pożarem?
Tragedia. Koszmar. Trudno znaleźć słowo, które odda tę sytuację. Równie trudno nazwać stan, w jakim jest matka dzieci (40-latka przebywa obecnie pod opieką swojej rodziny). Tym bardziej, że na jaw wyszły nowe fakty.
Wiadomo, że od końca 2022 r. rodzina miała założoną tzw. niebieską kartę. Taką procedurę wszczyna się w przypadku przemocy w rodzinie. O karcie został poinformowany przez policję Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Choroszczy.
Procedura została zamknięta w lutym, na wniosek małżonków. Awantura, do której miało dojść w sylwestra, była według nich jednorazowa.
Policja podała, że zgłoszenie o pożarze poprzedziło właśnie zawiadomienie o awanturze domowej.
– Wynikało z niego, że kobieta, która po awanturze uciekła z domu, wezwała policjantów na interwencję. Gdy funkcjonariusze jechali na miejsce, a dotarliśmy tam 6 minut po zgłoszeniu, to już niestety ich oczom ukazał się pożar budynku na tyle duży, że nie mogli już wejść do środka, żeby sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje pomocy – powiedział Tomasz Krupa, rzecznik prasowy podlaskiej policji.
Ostatecznie sprawę wyjaśni trwające śledztwo.
Biegli wyjaśniają
– Kluczowa dla toku postępowania będzie opinia biegłego, to on się wypowie, gdzie było źródło pożaru, w jaki sposób ten pożar powstał, jak się rozprzestrzeniał. Druga kluczowa rzecz to wyniki sekcji zwłok dotyczące przyczyn śmierci – dodał Krupa.
Sekcje powinny być przeprowadzone w najbliższych dniach.
Napisz komentarz
Komentarze