Jeszcze kilka lat temu oferowanie bezpłatnych staży lub praktyk było normą. Dziś pokolenie, które dopiero rozpoczyna pracę, jest o wiele bardziej wymagające. Młodzi nie zamierzają pracować za „Bóg zapłać”.
Za parę groszy
Jedną z osób, która omal nie padła ofiarą chciwości pracodawcy, był Łukasz Korzeniowski. Prezes Stowarzyszenia Umarłych Statutów jako finalista konkursu stypendialnego organizowanego przez jedną z kancelarii i Wydział Prawa i Administracji UJ miał okazję skorzystać z odpłatnego stażu.
Jak wyjaśnił, wynagrodzenie zależało od liczby dni, jaką w tygodniu i przez cały miesiąc zadeklarował przepracować. Za 3 dni pracy w każdym tygodniu proponowano 600 zł netto za miesiąc, za 4 dni – 750 zł/mies., a 5 dni – 900 zł/mies. Konkurs był kierowany tylko do studentów IV i V roku, a więc osób na końcu procesu edukacji.
Łukasz odrzucił propozycję stażu, na którym zarabiałby niecałe 6 zł za godzinę, i – jak stwierdził – nie był jedyny. Warto dodać, że stawka nawet na umowie zleceniu od stycznia 2023 roku wynosi 22,8 zł za godzinę, a od lipca wzrośnie do 23,5 zł.
Prawo sprzyja cwaniakom
O tym, co go spotkało, poinformował w mediach społecznościowych. Jego posty zyskały bardzo duże zasięgi. Tym samym Łukasz nieświadomie wniósł do debaty publicznej poważny i uniwersalny problem polskiego rynku pracy.
Choć ofert praktyk za referencje jest mniej niż kiedyś, nadal nie trzeba specjalnie szukać, żeby znaleźć w internecie tego typu ogłoszenia. Rynkowej patologii sprzyjają przepisy traktujące stażystę po macoszemu. W świetle prawa nie jest on pracownikiem, dlatego nie przysługuje mu prawo do pełnego urlopu wypoczynkowego ani minimalnego wynagrodzenia.
Obietnice lepszych warunków zatrudnienia i szybszych podwyżek po odbyciu stażu służącego przyuczeniu do zawodu zwykle są mrzonką. Szefowie firm wykorzystują przepisy wyłącznie po to, żeby nieco zaoszczędzić, zastępując stażystami pełnoprawnych pracowników.
Związkowa Alternatywa (to nazwa związku zawodowego – red.) – zamiast przepisów sprzyjających wyzyskowi i dyskryminacji, a tym samym obniżających standardy rynku pracy – proponuje potraktowanie stażu tak jak okresu próbnego w ramach umowy o pracę. To czas, który pozwoli pracownikowi zaznajomić się z kulturą organizacyjną firmy, a pracodawcy zobaczyć, jak pracownik wykonuje swoje obowiązki i ewentualnie przedłużyć z nim umowę. W ramach okresu próbnego firma ma obowiązek wypłacać pracownikowi co miesiąc przynajmniej minimalne wynagrodzenie.
Chytry traci dwa razy
Oszczędność wynikająca z przyjęcia stażysty może drogo kosztować. Zwłaszcza w czasach wysokiej inflacji bezpłatna praktyka czy staż to najlepsza droga do utraty dobrego wizerunku firmy. Ten często jest wart o wiele więcej niż godna pensja.
Milenialsi doskonale poruszający się w środowisku cyfrowym są świadomi licznych możliwości i z łatwością wybierają te miejsca, w których będą mogli lepiej zarobić i rozwinąć swoje umiejętności. Wraz z rozwojem kompetencji pracownicy podnoszą swoje oczekiwania, zwłaszcza finansowe. Tym samym staże za głodową stawkę w zamian za doświadczenie z roku na rok będą traciły dla nich na atrakcyjności.
Napisz komentarz
Komentarze