Co roku w Polsce marnuje się 5 mln ton żywności. Podejmowane są różne próby zatrzymania tego trendu, ale na razie liczby nie maleją. Jak donosi Najwyższa Izba Kontroli, najwięcej żywności marnuje się w domach. Na śmietniku ląduje aż 60 proc. jedzenia, którego nie byliśmy w stanie zjeść. Reszta to:
przetwórstwo – 15,6 proc.,
produkcja rolnicza – 15,5 proc.,
handel – 6,96 proc.,
gastronomia – 1,17 proc.,
transport – 0,65 proc.
Biedronka i śmietnik
Sprawa stała się głośna we wrześniu. Ewelina Głowacka została ukarana mandatem przez policję. Wszystko przez to, że wygrzebała jedzenie z kontenera przy jednej z białostockich Biedronek.
Kobieta nie jest uboga ani bezdomna. To doktorantka na wydziale polonistyki UwB. W śmietnikach grzebie, bo jest freeganką i zjada znalezione tam dobre produkty. To styl życia, który sprzeciwia się konsumpcjonizmowi.
Dotychczas nie miała z tego powodu kłopotów. Ale gdy podjechała samochodem na parking na zapleczu Biedronki przy ul. Transportowej i wyjęła z kontenera kilkanaście bananów, pomidory, marchewkę, trochę winogron, jogurty i śmietanę do jej auta podszedł mężczyzna. Nie przedstawił się i kazał kobiecie wyjąć jedzenie i iść z nim na zaplecze sklepu. Groził użyciem gazu. 31-latka zablokowała drzwi.
Mężczyzna przez uchylone okno prysnął gazem pieprzowym. – Zaczęłam się dusić, otworzyłam drzwi. Wtedy ochroniarz chwycił kajdanki i chciał mnie zakuć. Włączył mi się instynkt przetrwania. Siedząc na fotelu próbowałam go odepchnąć nogami – opowiadała Ewelina Głowacka.
W końcu na miejsce przyjechała policja. Ukarała kobietę mandatem karnym w wysokości 200 zł, a straty sklepu oszacowano na 108,99 zł.
Szkodliwe dla zdrowia?
Biedronka tłumaczyła, że produkty ze śmietnika mogą być niebezpieczne. Dorota Bryk, starszy menedżer sprzedaży w sieci Biedronka, wyjaśniała, że spożycie produktów znajdujących się w kontenerach może być szkodliwe dla zdrowia. Poza tym sieć nadwyżki żywności przekazuje do organizacji charytatywnych, jadłodajni i stołówek, a także Banków Żywności (takie bowiem jest prawo).
Sprawa jednak trafiła do sądu. To inicjatywa samej Głowackiej, która chciała uchylenia mandatu. I sąd w Białymstoku stanął po jej stronie.
– Rzeczy porzucone nie mogą stanowić przedmiotu kradzieży, a ponadto przedmiot musi mieć określoną wartość. Nie ma wątpliwości, że odpady są rzeczami. Wątpliwość budzić może natomiast wartość, postrzegana przez pryzmat wartości przedmiotu kradzieży w tej sprawie – uzasadniał sędzia Tomasz Pannert, którego słowa przytacza „Gazeta Wyborcza”.
Ważne jest także to, że kobieta wiedziała, że takie produkty są niezdatne do dalszej sprzedaży. Sklep wyrzucając jedzenie, „dał jednoznaczny wyraz, że chce się ich pozbyć, że są mu zbędne, niepotrzebne”. Co więcej, pojemnik był ogólnodostępny, co też przemawia na korzyść Głowackiej.
Napisz komentarz
Komentarze