Zmiany wprowadzono rozporządzeniem ministra infrastruktury. Wynikają one z konieczności dostosowania prawa polskiego do wymogów unijnych.
Więcej pracy dla diagnostów
Jedna z poprawek dotyczy nazewnictwa. Od 1 listopada diagności zamiast dzielić wady odnotowane podczas badania technicznego na: usterki drobne, istotne i stwarzające zagrożenie, będą je klasyfikować jako: drobne, poważne i niebezpieczne. Nowe przepisy nakładają także na pracowników stacji kolejny obowiązek. W trakcie kontroli stanu pojazdu będą musieli zweryfikować działanie systemu eCall. To system – wyjaśnijmy – automatycznego powiadamiania o wypadku. Od 31 marca 2018 roku w nowych samochodach sprzedawanych w UE jest montowany obowiązkowo.
W rozporządzeniu wyszczególniono jego możliwe uszkodzenia. Zalicza się do nich m.in. awarię sygnału GPS, modułu sterującego bądź niepodłączone elementy audio. Kontrola sprawności systemu ma być prowadzona organoleptycznie lub przy użyciu interfejsu pojazdu (o ile jest taka możliwość).
Przeciw proponowanym zmianom wystąpiła już Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów. W piśmie skierowanym do Ministerstwa Infrastruktury stwierdzono, że „w przypadku użycia interfejsu elektronicznego (nie określono jakiego) konieczne jest użycie oprogramowania obsługującego pojazdy danej marki. A to nie jest dostępne dla stacji”.
Przedsmak rewolucji
Nowe wymagania wobec diagnostów samochodowych to jak na razie jedynie przedsmak rewolucji, która prawdopodobnie czeka branżę w 2023 roku. Wtedy w życie mają wejść przepisy zobowiązujące usługodawcę do wykonywania zdjęć pojazdu na stanowisku diagnostycznym podczas kontroli oraz umożliwiające nałożenie tzw. kar dla spóźnialskich.
Kierowcy, którzy spóźniliby się z wykonaniem obowiązkowego badania technicznego o więcej niż 30 dni, musieliby zapłacić karę w postaci podwójnej wysokości standardowej opłaty – w przypadku osobówki bez instalacji gazowej łącznie około 200 zł.
Tym projektem zajmuje się sejm.
„15 września odbyło się sejmowe głosowanie nad odrzuceniem projektu w całości. Za opowiedziało się wówczas 216 posłów, m.in. z KO, Lewicy, KP, Konfederacji czy Polski 2050. Przeciw było 227 posłów – 221 z klubu parlamentarnego PiS, po dwóch z Kukiz15 i PS oraz 2 niezrzeszonych” – czytamy w serwisie Interia Motoryzacja.
Napisz komentarz
Komentarze