Chemia w glebie
Najpierw dociera do nas zapach zbliżony do odoru zgniłych jajek. Później pojawia się drapanie w gardle, a usta wypełnia „metaliczny posmak”. To efekt minimum 200 tys. ton odpadów zdeponowanych przez Państwowe Zakłady Chemiczne „Organika-Azot” (zakłady w latach 90. ubiegłego wieku przeszły kilka przekształceń własnościowych. Ostatecznie od 2003 r. pełen pakiet akcji został wykupiony przez pracowników – podaje Interia).
Potok płynący nieopodal jest pomarańczowy, a miejscami zielony. Z kolei na drzewach, które rosną w pobliżu, można zauważyć niebieski nalot.
Problem jest znany
Ślad ogromnego składowiska odpadów odkryto w 2003 roku podczas pracy przy budowie obwodnicy Jaworzna. Idąc po nitce aż do kłębka, udokumentowano około 200 tys. ton odpadów, jednak istnieją solidne przesłanki mówiące o tym, że może być ich więcej.
„Obszar, na którym zostały zakopane odpady, znalazł się na liście szczególnie groźnych dla Bałtyku źródeł zanieczyszczeń przemysłowych programu działań na rzecz ochrony środowiska Morza Bałtyckiego w ramach Komisji Helsińskiej” – wyjaśniła Interia. Serwis dodał, że przedstawiciele WWF Polska, którzy od lat zajmują się m.in. ochroną przyrody, podkreślili, że już w styczniu 1990 r. funkcjonująca jeszcze państwowa firma została wpisana na listę zakładów najbardziej niebezpiecznych dla środowiska.
Toksyny, które zostaną uwolnione w niekontrolowany sposób, mogą zagrozić części aglomeracji śląskiej poprzez skażenie zbiornika wody pitnej, a później przedostać się do Wisły i dalej – Bałtyku.
Politycy bagatelizują sprawę?
Jak oznajmił Interię rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Jaworznie, Filip Szatanik, skuteczne rozwiązanie problemu bomby ekologicznej uniemożliwiają... przepisy. Choć ostatnio pojawiła się iskierka nadziei. To projekt specustawy o wielkoobszarowych terenach zdegradowanych.
„Jednakże projekt ten w obecnej formie jest równocześnie bardzo niebezpieczny dla obciążonych tym problemem miast. Zrzuca na nie pełną odpowiedzialność za finansowanie kosztów rozwiązania tych problemów. Przy szacowanych kwotach sięgających kilkuset milionów złotych tak postawione warunki są po prostu dla nas nie do udźwignięcia” – wyjaśnił Szatanik. „Niestety, ale bez zapewnienia źródeł finansowania przez państwo tematu nie da się rozwiązać. Trzeba pamiętać, że szkody środowiskowe powstały za poprzedniego ustroju i zostały spowodowane przez zakłady państwowe. Wydaje się zatem naturalne, że rozwiązanie problemu powinno zostać sfinansowane przez Skarb Państwa, a nie przez mieszkańców Jaworzna”.
Napisz komentarz
Komentarze