Andrzej Michniewicz jest nauczycielem wychowana fizycznego. Wiele razy publicznie sprzeciwiał się pandemicznym obostrzeniom wprowadzanym przez rząd. W 2021 r. był jednym z liderów marszu koronasceptyków.
- Jesteśmy tu po to, żeby zaprotestować przeciwko ograniczeniom, nakazom i zakazom, trzeba to powiedzieć: bezprawnym. Które zostały nam narzucone - przemawiał na marszu w Lublinie. Porównywał też lekarzy do doktora Mengele oraz oskarżał media o manipulację.
Szkoła Podstawowa nr 51 w Lublinie, w której Michniewicz pracuje, stanowczo odcięła się od poglądów swojego nauczyciela. Za swoją postawę wuefista został ukarany naganą. Chodziło o to, że chociaż został objęty kwarantanną, przyszedł jednak do szkoły. Chciał, żeby dyrekcja wydała mu taką decyzję na piśmie.
Teraz wuefista ponownie został ukarany. I to dużo poważniej. Komisja Dyscyplinarna dla Nauczycieli zdecydowała o zwolnieniu mężczyzny z pracy. O co poszło? Nie prowadził zajęć zdalnych i wpisywał frekwencję, nie sprawdzając obecności na lekcjach. Uznał, że zdalny wuef nie ma sensu i radził rodzicom, żeby zabrali dzieci na spacer.
„Obwiniony w czasie rozprawy przyznał się, że postąpił tak, jak zarzucił mu rzecznik dyscyplinarny, lecz nie ma poczucia winy. Nie okazał również skruchy. W czasie składania wyjaśnień stwierdził, że nie prowadził zajęć lekcyjnych za pomocą platformy Teams w czasie nauki zdalnej nie tylko w wymienionych we wniosku rzecznika dniach” - tak swoją decyzję uzasadniła przewodnicząca komisji Joanna Brzozowska-Samolej.
Michniewicz ma zamiar odwołać się od tej decyzji.
To nie jedyna „pandemiczna sprawa”, którą zajmowała się ostatnio wspomniana komisja. Dwa tygodnie temu naganą ukarała Małgorzatę Chodkowską, bibliotekarkę z jednej ze szkół, która w szkole nie nosiła maseczki.
Napisz komentarz
Komentarze