Na facebookowym profilu Katarzyny Bosackiej, która na co dzień opowiada Polakom o zdrowym jedzeniu, pojawiły się dwa wpisy, w których dziennikarka dzieli się z internautami zdjęciami paragonów nadsyłanymi przez jej czytelników. Ceny, które trzeba zapłacić za jedzenie nad polskim morzem, przyprawiają o gęsią skórkę.
Przykładem może być halibut, który w jednej z sopockich restauracji kosztuje 130 zł za kilogram. W Międzyzdrojach z kolei za kilogram smażonej ryby zapłacimy 117 zł. Do tego kilogram frytek, czyli smażonych ziemniaków, kosztuje tam 28zł. W nadbałtyckim Pobierowie słono zapłacimy też za gofry – te z bitą śmietaną i owocami zostały wycenione na 18 zł. Nietrudno policzyć, że 4-osobowa rodzina, tylko za tę słodką przekąskę zapłacić ponad 70 zł.
„Cały czas dostaję od Was wiadomości z informacją, ile zapłaciliście za dany obiad czy napoje podczas majówkowego wypoczynku. Piszecie, że jesteście w szoku, że ceny tak podskoczyły. Ale dostaję również informacje, że w niektórych miejscach ceny są takie same jak rok temu, co napawa optymizmem” – pisze dziennikarka, publikując kolejne zdjęcia.
Tym razem m.in. rachunku za obiad dla 2 osób w Jastarni, składającego się z żurku, halibuta, frytek, surówek i grzanego piwa – wszystko za „jedyne” 279,50 zł. W Kołobrzegu zaś dwie porcje halibuta z pieca i jedną porcję frytek wyceniono na niespełna 140 zł.
Dlaczego jest tak drogo?
Znana publicystka zauważa, że na horrendalne cenniki wpływa m.in. drożyzna, która zmusza restauratorów do podnoszenia cen jednostkowych. Warto też pamiętać, że wielu z nich wciąż usiłuje nadrobić finansowe straty spowodowane pandemią i obostrzeniami. Katarzyna Bosacka namawia jednak, żeby po prostu kupować świadomie i dokładnie analizować ceny jeszcze przed złożeniem zamówienia.
„Warto jednak przed zakupem zerknąć na cennik albo sprawdzić, ile może ważyć kawałek ryby, bo cena podawana jest zazwyczaj na 100 g, a my w pośpiechu możemy nie zwrócić na to uwagi” – podpowiada.
Napisz komentarz
Komentarze