Był początek kwietnia. Na ziemi leżał jeszcze śnieg. To zatrzymało Florentino. Do Polski dotarł trochę później niż zazwyczaj. Ale w końcu wyruszył dalej na północ i 7 kwietnia o godzinie 15.35 wylądował w gnieździe niedaleko Łodzi. Nie zabawił na miejscu długo, bo już o godzinie 16.53 wyleciał, żeby rozejrzeć się po okolicy.
Florentino to bocian czarny. Jeden z nielicznych takich w polskich lasach. Mieszka wśród drzew na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi. Cały czas można śledzić jego losy przez internet, bo w gnieździe jest kamera.
Odkrywanie tajemnicy
„Realizowany od 2016 roku projekt edukacyjny Bociany Czarne Online ma odsłonić tajemnice życia tego gatunku. Transmisja online z gniazda tych rzadkich ptaków to wspólny projekt Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi i Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego – pierwszy w Polsce i jeden z niewielu tego rodzaju w Europie” – tłumaczą obecność kamery Lasy Państwowe.
Konsultantem naukowym projektu jest prof. Piotr Zieliński z UŁ. Na podglądaniu się nie kończy, bo Florentino ma nadajnik GPS, dzięki któremu można śledzić jego podróże, także wtedy, gdy jesienią opuści Polskę.
„Leśnicy i ornitolodzy typują dwa stałe miejsca gniazdowania bocianów czarnych w województwie łódzkim (...). W marcu w każdej z lokalizacji w głębi lasu instalujemy kamery z funkcją podczerwieni. I tak od 2016 roku obserwujemy – a wraz z nami coraz liczniejsza grupa internautów – bociany czarne w gniazdach: na dębie i sośnie” – dodają leśnicy. I zapewniają, że nie ingerują w życie ptaków. Przynajmniej starają się to robić w jak najmniejszym stopniu.
To sprawia, że internauci mogą zobaczyć podczas transmisji sceny „w powszechnym odczuciu uznawane za drastyczne”. Chodzi o walki ptaków dorosłych o gniazdo, niszczenie jaj, eliminację pisklęcia, śmierć piskląt wskutek ataku drapieżnika, chorób lub z innych powodów.
„Dopuszczamy jednak możliwość chwilowej ingerencji, np. w sytuacji kiedy na gnieździe znajdą się sznurki, które mogą spowodować uszkodzenie/śmierć pisklęcia. Musimy jednak mieć pewność, że nasza wizyta w gnieździe w celu usunięcia sznurków nie spowoduje porzucenia lęgu przez ptaki dorosłe, czyli w praktyce nie możemy interweniować na etapie wysiadywania jaj i małych piskląt” – dodają Lasy Państwowe.
Gdzie lata bocian?
Dzięki tego typu badaniom i wyposażeniu ptaków w GPS wiadomo, że młode bociany czarne nie wracają od razu – po zimowisku – do Polski. Pokonanie tak długiej trasy byłoby dla nich za trudne, a wręcz niebezpieczne. Nie mają także powodu szybko meldować się w domu. Nie są jeszcze dojrzałe płciowo, więc nie przylatują do nas zakładać rodzin. Muszą się wyszumieć na południu. Gdzie dokładnie? Młode bociany czarne lato spędzają gdzieś w połowie trasy do Polski. To Turcja, Bułgaria, Węgry.
„We wrześniu i październiku lecą na zimowiska, zwykle tam, gdzie już spędziły pierwszą zimę. Dopiero po drugim zimowaniu przylatują do Polski” – informują leśnicy.
Nie ma się co obawiać, że zamontowany nadajnik w jakiś sposób przeszkadza zwierzętom. GPS to lekkie urządzenie. Waży tylko 18 g. Dla porównania bateria paluszek AA waży ok. 23 g. Urządzenia zasilane są bateriami solarnymi. Są także są aerodynamiczne, wodoodporne. Oprócz pozycji GPS odnotowuje aktywność ptaków, wysokość na jakiej lecą i temperaturę.
Kamil od bocianów
Można powiedzieć, że Kamil Piwowarczyk jest sławny. Pisały o nim gazety, mówiło radio, przyjeżdżała do niego telewizja. Wszystko przez bociany. Tym razem te powszechniejsze – białe.
23-letni Kamil to założyciel ośrodka „Szansa dla bociana” w podlubelskiej Kozubszczyźnie. Trafiają tu głównie młode ptaki przywożone z całej Lubelszczyzny.
– Ale nie tylko, bo był na przykład ptak z gminy Borowa pod Tarnobrzegiem. Najwięcej przyjeżdża jednak z okolic Białej Podlaskiej i Lubartowa, bo tam żyje najwięcej ptaków – opowiadał kilka lat temu w mediach.
A wypadki – dodajmy – zdarzają się młodym ptakom często. Zawadzają o linie średniego napięcia lub słupy transformatorów. Są rażone prądem. Uderzają o budynki podczas pierwszych lotów. Zaplątują się w piorunochrony. Gdy lądują na ulicy, są potrącane przez samochody. Czasami ktoś do bocianów strzela ze śrutówek.
Właśnie w Kozubszczyźnie dochodzą do siebie.
Przygodę z bocianami Kamil rozpoczął, mając 13 lat. Zaopiekował się pierwszym – Stefanem. Jesienią był osłabiony i nie odleciał na południe. Potem ludzie przynosili nastolatkowi kolejne ptaki. W końcu Kamil powołał do życia stowarzyszenie, dzięki któremu pomaga bocianom. W 2017 założył Ośrodek Rehabilitacji Bocianów.
„Dzisiaj odwiedził nas bocian, który w sierpniu 2020 roku trafił do naszego ośrodka rehabilitacji z okolic Kozienic w woj. mazowieckim. Nie wymagał większej ingerencji – był jedynie osłabiony. Po podaniu witamin i zaobrączkowaniu został wypuszczony na wybieg, skąd pod koniec sierpnia odleciał na zimowiska. Dzisiaj po dwóch latach nas odwiedził, ale został przepędzony przez dziką parę bocianów – poleciał w dalszą drogę. Życzymy mu sukcesów i przystąpienia do lęgu!” – to facebookowy wpis „Szansy dla bociana” z 10 kwietnia.
Kamil pomaga też ludziom. Ale pomaga w podglądaniu bocianów. Link do kamery umieszczonej w gnieździe znajduje się w tym miejscu.
Napisz komentarz
Komentarze