- Dlaczego nie mogę tu stać? – pyta starsza kobieta. To moje książki, może ktoś kupi za parę złotych? – Czepiają się biednych emerytek – mówi pan Zbyszek oburzony widokiem Strażników Miejskich.
Niestety. Odpowiedź Straży Miejskiej jest jednoznaczna. Handel na dziko w tym miejscu nie może się odbywać.
To miejsce w pobliżu ronda Giedroycia miało być rekreacyjne. Ławki miały służyć odpoczywającym mieszkańcom, ale chyba ten pomysł się nie przyjął. Może dlatego, że handlarki zamieniły je w dzikie targowisko. Kwiaty, czy w sezonie koperek i pietruszka sprzedawane przez „biednych działkowców” faktycznie nie przeszkadzają. Przeciwnie. Taki drobny handel mógłby w tym miejscy stworzyć sympatyczną atmosferę. Ale handlarki postanowiły na ławkach rozłożyć stare ciuchy, używane zabawki, sztuczne zakurzone stroiki i perfumy po 10 złotych.
- Pchli targ ma swój urok, ale nie w tym miejscu. Strażnicy miejscy interweniują, nawet nakładają wysokie mandaty, ale jakoś nie odstrasza to „biednych handlujących”. Codziennie wracają.
- Nie dość, że handel odbywa się w miejscu do tego niewyznaczonym, to po każdym dniu pozostają sterty odpadów składowanych przy śmietnikach czy wręcz porzucanych na skwerze – tłumaczy działania strażników miejskich rzeczniczka prasowa Joanna Wojtach.
Napisz komentarz
Komentarze