Władimir Putin nie prowadzi wojny w Ukrainie sam. Ma grono doradców, z którymi regularnie się spotyka. Wyrażają swoje opinie, ale zawsze decydujący głos ma prezydent Rosji. Kto teraz należy do świty Putina?
Sergiej Ławrow
Szef rosyjskiej dyplomacji, który jest zagraniczną twarzą kremla od 18 lat. Porównuje się go do Andrieja Gromyki, który był ministrem spraw zagranicznych Rosji przez 30 lat (1957–1985). Ławrowowi do tego rekordu jeszcze daleko, a ze względy na wiek – 72 lata – może nie dorównać legendarnemu poprzednikowi. Z Gromyko Ławrowa łączy też metoda działania. Radziecki minister był nazywany Panem Niet, bo tylko w ciągu 10 lat aż 79 razy użył w ONZ prawa weta. Ławrowa na międzynarodowej arenie też jest trudno do czegokolwiek przekonać. Zawsze broni rosyjskich interesów, często tak uparcie, że Hillary Clinton nazwała go palantem.
Miał zostać fizykiem, ale wybrał studia w Moskiewskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych. Nauczył się tam języków – nie tylko tych popularnych, ale np. diwehi, czyli oficjalnego języka Malediwów. Dzięki temu w 1972 roku trafił do placówki dyplomatycznej na Sri Lance. Zaczynał skromnie – tłumaczył dokumenty, przygotowywał analizy, towarzyszył ambasadorowi. Po czterech latach wrócił do rodzinnej Moskwy i zaczął pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Nadal jednak Ławrow był jednym z tysięcy szeregowych urzędników.
To się zmieniło, gdy został wysłany na placówkę w Nowym Jorku. Zaczął robić karierę i już w roku 1981 był pierwszym sekretarzem misji przy ONZ, a w latach 1994-2004 był już szefem przedstawicielstwa Rosji. Nie obyło się bez skandali, bo w 1997 r. policja zatrzymała jego limuzynę, co było naruszeniem immunitetu dyplomatycznego, a Ławrow rozpętał medialną burzę. Skończyła się oficjalnymi przeprosinami administracji prezydenta USA. Ławrow pokazał, że nikomu nie będzie z nim łatwo. Już wówczas typowano go na ministra, ale musiał na to poczekać aż do 2004 roku.
Choć spore szanse na wejście do rządu miał już w 1996 roku. Miał zastąpić Andrieja Kozyriewa, który dziś jest oceniany jako ostatni prozachodni szef MSZ. Jednak wówczas Borys Jelcyn nie wybrał Ławrowa. Po roku jednak złożył mu ofertę objęcia resortu finansów. Dyplomata odmówił.
Gdy Rosją rządził już Putin, Ławrow zaczął odpowiadać za politykę zagraniczną. Jedna z anegdot głosi, że nowy minister postawił warunek, że raz w roku bez rządowej ochrony będzie mógł pojechać na wschód Rosji na spływ górską rzeką.
Ławrow jest twardym i zręcznym dyplomatą. Wie, jak rozmawiać z Zachodem, bo przecież spędził tu wiele lat. W USA urodziła się jego córka, która studiowała w Ameryce i dziś mieszka tam w luksusowych warunkach. Jest też grubiański i twardo realizuje politykę Kremla. Tyle że nie jest już przyjmowany na salonach. Świat już się od niego odwrócił. Kiedy na niedawnym szczycie ONZ połączył się zdalnie (bo ma zakaz wstępu do zachodnich krajów), nikt nie chciał słuchać przemówienia Ławrowa. Mówił do niemal pustej sali, bo w geście protestu przeciwko wojnie dyplomaci opuścili posiedzenie.
Siergiej Szojgu
„Ma inne rzeczy na głowie niż aktywność medialną” – tak rosyjski MON tłumaczy fakt, że szef tego resortu od dłuższego czasu nie udziela się publicznie. Zaczynały pojawiać się spekulacje, że generał Siergiej Szojgu popadł w niełaskę Putina. Że przez porażki w Ukrainie Szojgu nie będzie już kierował rosyjską armią. To jednak raczej mało możliwe. Przynajmniej na razie.
Sergiej Szojgu rządzi armią od 2012 roku, ale ten naczelny wódz jest z wykształcenia inżynierem budownictwa z doktoratem z ekonomii. W armii zajmował się właśnie budowami, a nie planowaniem działań wojennych. Popularność zyskał gdy został szefem Rosyjskiego Korpusu Ratownictwa. Powstał w 1988 roku po trzęsieniu ziemi w Armenii, ale już wcześniej Szojgu zajmował się pomocą cywilom po różnego rodzaju klęskach żywiołowych. Zyskał sławę pierwszego ratownika Rosji. Dbał o swój wizerunek – w najważniejszych działaniach zawsze towarzyszyły mu media. Szojgu jest tak popularny, że został pierwszym przewodniczącym partii Jedność, która oczywiście popiera Władimira Putina. Szojgu startuje też zawsze w wyborach do Dumy. Wygrywa, ale za każdym razem rezygnuje z mandatu.
Kiedy został ministrem, zaczął reformować armię. Miał ją unowocześnić i wydawało się, że mu się to udało. Po zajęciu Krymu przez Rosję Szojgu stał się prawdziwą gwiazdą, a szybka wojna pokazała, że armia faktycznie jest sprawna i nowoczesna.
Szojgu budował ten mit. W 2021 r. MON dołożył się do produkcji głośnego i drogiego filmu „Niebo” o rosyjskich pilotach. Miał być wschodnią wersją „Top Gun”. Rosjanie uwierzyli, że Szojgu oznacza silną armię.
Udowadniały to także parady wojska, na których pokazywano nowoczesną broń. Tyle że często były to pojedyncze prototypy, które jeszcze nie weszły do produkcji i nie można było ocenić ich skuteczności. Światowe media co jakiś czas pisały o nowej technologii, nad którą pracują Rosjanie.
Tymczasem teraz okazało się, że to wszystko było częścią autopromocji generała Szojgu. Wojna w Ukrainie pokazała, jak słaba jest armia. Nie chodzi tylko o morale, ale o sprzęt. Szwankuje niemal wszystko. Rosyjskim żołnierzom brakuje żywności, paliwa, nie działają systemy komunikacji. Stąd powszechne przekonanie, że Putin obwinia Szojgu za porażkę w Ukrainie. Ten kraj miał być przecież zdobyty w ciągu trzech tygodni.
Dmitrij Miedwiediew
„Wszystko, co Polska mogła stracić ze względu na własną długotrwałą, patologiczną rusofobię, zostało już stracone” – napisał kilka dni temu były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. I dodał: „Jej (Polski – red.) propaganda jest najbardziej zajadłym i wulgarnym krytykiem Rosji. To wspólnota imbecyli politycznych”.
Trochę trudno uwierzyć, że to on jest autorem tych słów, bo przecież jako prezydent wydawał się bardziej prozachodni, otwarty i umiarkowany. Ale w Rosji wszystko jest możliwe.
Dmitrij Miedwiediew urodził się w 1965 roku w dzisiejszym Petersburgu. Z wykształcenia jest prawnikiem, był wykładowcą akademickim. Próbował też sił w biznesie. Poszedł jednak do polityki i niemal od razu związał się z Władimirem Putinem. Było to w latach 90. XX wieku, gdy Putin realnie współrządził Petersburgiem, a Miedwiediew był jednym z ekspertów komitetu ds. stosunków z zagranicą. Kierował nim Putin.
Kiedy w 1999 roku Putin został premierem, to Miedwiediew został wiceszefem jego kancelarii. Dwa razy kierował także sztabem wyborczym podczas kampanii prezydenckiej Putina. Za to został nagrodzony teką wicepremiera.
Potem stał się częścią wielkiego planu prezydenta Rosji. Po dwóch kadencjach z rzędu Putin nie mógł już dalej rządzić. Żeby pozostać prezydentem, trzeba było zmienić konstytucję. I tak się stało, ale Putin musiał sobie zrobić przerwę od Kremla. Został premierem, a prezydentem wierny mu Miedwiediew. Był marzec 2008 roku. I było jasne, że będzie rządził Putin, a prezydent będzie pełnił rolę fasadową – raczej reprezentacyjną niż realną władzę.
Mimo to następca i zastępca Putina został przez Zachód przyjęty dobrze. Zyskał opinię bardziej otwartego. Wprowadził nawet liberalne reformy jak przywrócenie bezpośrednich wyborów gubernatorów. Ułatwił zarejestrowanie partii w Rosji. Mówił dużo o demokratyzacji i sprzeciwiał się „restalinizacji”. Miedwiediew publicznie przyznał – jako pierwszy rosyjski polityk – że to NKWD z rozkazu Stalina dokonało mordu polskich oficerów w 1940 roku.
W 2011 r. misja prezydenta się zakończyła, a na tron wrócił Putin. Reformy zostały cofnięte, ale Miedwiediew nie protestował. Został premierem i musiał się zmierzyć z Zachodem po zajęciu Krymu. Nałożone sankcje zaczęły dokuczać Rosjanom, a rząd Miedwidiewa musiał temu zaradzić. Trzeba przyznać, że mu się udało, a zawdzięczał to pieniądzom ze sprzedaży ropy, która w latach 2012-2013 osiągała wysokie ceny.
Nigdy nie był tak popularny jak Putin. W Rosji go nie kochają i nawet z niego żartują. Przylgnęło do Miedwiedewa powiedzenie, którego sam jest autorem. Kiedy emerytka z Krymu zaczęła się politykowi skarżyć na niskie świadczenia, powiedział jej: – Pieniędzy brak, ale proszę się trzymać.
Mocno politykowi zaszkodził Aleksiej Nawalny (skazany właśnie na 9 dodatkowych lat łagru), który w 2017 r. ujawnił, że Miedwiediew zarobił fortunę, wyprowadzając z państwa pieniądze przez fundacje prowadzone przez jego znajomych. Polityk zaczął tracić w sondażach, ale zawsze za sobą miał Putina.
Premierem był do stycznia 2020 roku. Zaraz potem został powołany – przez Putina – na wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Na jej czele stoi prezydent.
Napisz komentarz
Komentarze